Dziewczyna niczym odwrócona bogini: Znaczenie
- Szczegóły
Oto przybywa. W jasnym świetle poranka, w niebiesko-zielonkawej poświacie wiosny. Jest niczym dziwny stwór morski tkwiący we wnętrzu ogromnej, rozłożystej muszli, jak gigantyczna perła zrodzona w zakamarkach jej macicy.
Płynie po morzu, malowanym dość schematycznie, po płaskiej, szmaragdowej przestrzeni porośniętej wokół trawą, drzewami i jeziorną trzciną. Jednak jest w obrazie Botticellego jakaś niezwykła energia, napowietrzny dynamizm zapowiadający epokę odrzutowców i nieważkość lotów międzyplanetarnych.
Wszystko tu jest wprawione w ruch - postaci, tkaniny, kwiaty, kosmyki włosów - wszystko krąży dookoła Niej, wielkiego złotego plastra miodu. Wiatr miesza zapach morza z zapachami roślin. Nie słychać stąd krzyków Savonaroli.
Kształty dość pełne, choć piersi małe i dziwnie nisko osadzone, kontur obrysowany zaledwie ponad ogromną, kulistą partią brzucha, wyżej ponad nimi niepokojąco płaska linia ramion i szyja długa, nienaturalnie wydłużona, jakby była Ona jakimś nowym wcieleniem egipskiego Amona-Ra, sprawcy niewidzialnego wiatru, świetlistego boga płodności i urodzaju, stwórcy świata, bogów i ludzi - wyzywającej tarczy słonecznej, rządzącej wraz ze swą małżonką krową Mut, boginią nieba i synem Chonsu, wędrowcem uosabiającym księżyc.
Jak zauważa Robert Graves, kiedy w swych Mitach greckich pisze na temat Wielkiej Bogini: "Nie tylko księżyc, lecz również (jak o tym świadczy Hemera w Grecji i Grainne w Irlandii) słońce było niebieskim symbolem bogini. W dawniejszych jednak mitach greckich słońce ustępuje pierwszeństwa księżycowi, wywołującemu większy zabobonny strach, nie tracącemu blasku w miarę przemijania roku ciału niebieskiemu, któremu przypisywano moc nawadniania pól lub pozbawiania ich wody. Trzy fazy księżyca: nów, pełnia i stary księżyc, przypominały trzy fazy życia matki rodu - dziewicy, nimfy (kobiety dojrzałej) i staruchy.
Przeczytaj także: Tajemnicza dziewczyna przed kościołem
Ponieważ zaś cykl roczny słońca również przypominał wzrost i upadek jej sił fizycznych - wiosna-dziewica, lato-nimfa i zima-starucha, boginię utożsamiano ze zmianami w świecie zwierzęcym i roślinnymi, związanymi z porami roku, a co za tym idzie z Matką Ziemią, która na początku roku wegetatywnego wytwarza jedynie liście i pąki, potem kwiaty i owoce - a w końcu przestaje rodzić.
Później mogła ona być również pojmowana jako inna triada: dziewica - powietrze nad ziemią, nimfa - ziemia lub morze, i wreszcie starucha - podziemie, otrzymując trzy ucieleśnienia: Selene, Afrodyta i Hekate". Joseph Campbell dodaje zaś: "Jest ona Kosmiczną Siłą, całością wszechświata, harmonią wszystkich par przeciwieństw, łączącą w cudowny sposób grozę absolutnego zniszczenia z bezosobową, lecz matczyną opieką.
Jako zmienność, rzeka czasu i płynność życia, bogini jednocześnie tworzy, zachowuje i niszczy. Jej imię - Kali, Czarna, jej tytuł - Prom na Oceanie Istnienia".Afrodyta to bogini miłości i pożądania, opiekunka żeglarzy.
Narodziła się naga z morskiej piany; jak twierdzą niektórzy z piany, która utworzyła się wokół wrzuconych do morza genitaliów uciętych Uranosowi przez Kronosa. Przypłynęła na muszli do wyspy Cytery u wybrzeży Peloponezu, następnie do Pafos na Cyprze. Utożsamiono ją ze staroitalską Wenus, Wenerą, boginią wiosny i ogrodów.
W starożytności, zarówno pod postacią greckiej Afrodyty, jak i rzymskiej Wenus pojawia się w sztuce dość często, zwłaszcza w pełnoplastycznej rzeźbie. Bogini posługuje się wieloma przydomkami: Venus Genetrix, "rodzicielka", protoplastka rodu julijskiego, której Cezar buduje świątynię, Venus Victrix widniejąca na monetach bogini Zwycięstwa, a także Venus Vulgivaga, "włócząca się tu i ówdzie", opiekunka prostytutek.
Przeczytaj także: Różnorodne materiały w kolażu i fotomontażu
W miejscach, gdzie stawia swe stopy wyrastają trawa i kwiaty. Gdy leci w powietrzu towarzyszą jej gołębie i wróble. "[...] jest tą samą panującą nad rozległymi obszarami boginią, która powstała z Chaosu i tańczyła po morzu i którą czczono w Syrii i Palestynie jako Isztar lub Asztarte". W Pafos każdej wiosny kapłanka Bogini kąpała się w morzu i powracała jako dziewica.
Narodziny Wenus Sandro Botticellego
Narodziny Wenus Sandro Botticellego, obraz florenckiego mistrza namalowany w latach 80. XV wieku. Wenus wyłania się w jego centralnym miejscu. Pojawia się w swej muszli obsypywana kwiatami, niczym wielka gwiazda wyskakująca z zapadni ukrytej za budką suflera w tym teatralnym spektaklu. Venus ex machina.
Głowę trzyma lekko przekrzywioną, na twarzy ulotny blask melancholii. Wiatr rozwiewa jej jasne włosy. Przytrzymywanymi prawą dłonią końcami pukli zasłania swe nagie łono. Cóż to za perwersja! Włosami zakrywać brak włosów! Bezwłose łona zapełniają kartoteki kobiecego aktu od czasów najdawniejszych, aż po współczesne filmy pornograficzne.
Niewielu artystów na przestrzeni wieków odważyło się malować kobiece włosy łonowe: Courbet, Modigliani, Lucian Freud... Wenus Botticellego. Czy jest to pierwsza Wenus od czasów starożytności? Czy uda się nam odnaleźć jakieś wcześniejsze Wenusjanki? Zamyślona, młoda kobieta o nieobecnym wzroku i lekko przekrzywionej głowie, czyniąca dłońmi wymowne gesty, zdające się byś jedynymi jej łącznikami z cielesnym światem.
Przed nią, z boku, pojawia się skrzydlata postać, której atrybutem są kwiaty o białych płatkach. To nie tylko opis obrazu Botticellego. Nad głowami bohaterów Zwiastowania (choćby na obrazie Pietro Perugino z 1489 roku) pojawia się często gołębica, jak to już zostało zauważone - ptak Wenus.
Przeczytaj także: Kapelusz i perspektywa – studium kompozycji
Robert Graves, opowiadając o Eurynome - Bogini wszechrzeczy, która przybrawszy postać gołębicy, tak długo szybowała nad falami morza, aż złożyła jajo wszechświata, mówi: "W tym archaicznym systemie religijnym nie istnieli jeszcze bogowie i kapłani. Lecz tylko uniwersalne boginie i ich kapłanki, ponieważ kobiety były płcią dominującą, mężczyźni zaś ich bojaźliwymi ofiarami.
Ojcostwa nie uznawano. Poczęcie przypisywano sile wiatru, jedzeniu fasoli lub przypadkowemu połknięciu owada. Dziedzictwo przechodziło po kądzieli, węże zaś uważano za wcielenia zmarłych. Eurynome (»daleka wędrówka«) - był to tytuł bogini jako widzialnego księżyca. W Sumerze nosiła imię Jahu (»wzniosła gołębica«); tytuł ten później przeszedł na Jehowę jako stwórcę.
To właśnie gołębice przepoławiał symbolicznie Marduk podczas babilońskiego Święta Wiosny, kiedy tworzył nowy ład na świecie". Czy kwiaty widoczne na obrazie florenckiego mistrza to białe róże o lekko zarumienionych płatkach? A może to kwiaty Malus Mill., rośliny należącej do rodziny różowatych, zwanej u nas powszechnie jabłonią?
Jak wyjaśnia Robert Graves w innym miejscu cytowanego już dzieła: "[...] »Sąd Parysa«, kiedy heros musi wybrać jedną z trzech rywalizujących pod względem wdzięku bogiń i jabłkiem nagrodzić najpiękniejszą, jest tylko przekazem anachronicznego już w czasach Homera i Hezjoda starożytnego obrzędu.
Trzy boginie są jedną boginią w triadzie: Ateną-dziewicą, Afrodytą-nimfą i Herą-staruchą. I to Afrodyta wręcza jabłko Parysowi, a nie odwrotnie. Jabłko, symbolizujące jej miłość zakupioną za cenę jego życia, będzie paszportem Parysa na Pola Elizejskie, sady zachodu, do których wstęp mają tylko dusze herosów.
Z podobnymi darami spotykamy się często w mitach irlandzkich i walijskich; taki dar wręczają trzy Hesperydy Heraklesowi oraz Ewa, »Matka Wszystkiego, co Żyje«, Adamowi. [...] Wszystkie raje neolityczne i epoki brązu były wyspami, na których rosły sady; samo zresztą słowo paradeisos oznacza »sad owocowy«".
Czyżby więc naga postać bogini znalazł również swe malarskie ucieleśnienie w figurze Ewy trzymającej w swej dłoni owoc? Taką nieco przypominającą Wenus Botticellego, o lekko przekrzywionej głowie i łonie zakrytym liśćmi, malowali ją północni mistrzowie - Hans Memling na stronie zewnętrznej jednego ze skrzydeł tryptyku z Wiednia (1480-1488) i Albrecht Dürer w 1507 roku, tuż po powrocie z podróży do Wenecji.
Innym tematem podejmowanym chętnie przez nowożytne malarstwo europejskie, tym razem już z ewidentnym i jawnym udziałem Wenus, jest scena Sądu Parysa, a także motyw, który można w pewien sposób potraktować jako jego "skróconą" wersję, a mianowicie Trzy Gracje.
Jedną z kilku kolorowych ilustracji znajdujących się w książce Gravesa jest Afrodyta wyłaniająca się z muszli, fragment malowidła ściennego wykonanego na murze ogrodu w Pompei, malowanego prawdopodobnie na krótko przed wybuchem Wezuwiusza w 79 r. n.e. Na tym przedstawieniu ubrana jedynie w złotą biżuterię, niczym XVI-wieczne boginie Cranacha, nie stoi w swej muszli, lecz leży na boku.
Opierając się na prawym łokciu i zakładając zawadiacko lewą nogę na prawą, staje się wzorem ikonograficznym dla wszystkich słynnych późniejszych półleżących bogiń (lecz chyba raczej "podświadomie", gdyż malowidło to odkryto dopiero w 1952 roku).
Pomyślmy chociażby o Triumfie Wenus (1740) François Bouchera. Obraz ten pełen jest nagich amorków, nimf, dmących w muszle trytonów, delfinów, białych gołębic, pereł, niebiesko-różowych pastelowych igraszek rozgrywających się u stóp nadbrzeżnej skały, skłębionych pośród fal morskiej toni kotłującej się niczym łączący się z chmurami gejzer.
Zamyślona twarz bogini mogłaby jednakże należeć do Marii, której właśnie ukazał się skrzydlaty posłaniec. Cofnijmy się jednak kilka wieków. Wspomniany już Lukas Cranach Starszy umieścił wprawdzie swą Wenus na tle pejzażu (1529) w centralnej części obrazu w pozycji stojącej, lecz zarówno malowaną nieco wcześniej Odpoczywającą nimfę (1518), jak i przedstawioną na późniejszym obrazie Odpoczywającą Dianę (1537) przedstawił na tle krajobrazu w takiej właśnie w półleżącej pozycji.
I tu dochodzimy do Giorgione, bo choć Cranach nigdy nie odbył podróży do Włoch, wpływ weneckiego malarza na jego twórczość - zapewne za pośrednictwem rycin - jest bezsprzeczny. Wenus jest jednym z ulubionych motywów malarstwa weneckiego XVI wieku.
Giorgione, który (jak zauważa Vasari) malował początkowo Madonny i portrety z natury, wykonał swą słynną Śpiącą Wenus - dokończoną już prawdopodobnie po jego śmierci przez ucznia Tycjana - około 1510 roku. Tycjan następnie utrwalił ten wzór, malując w 1538 roku słynną Wenus z Urbino, tym razem jednak bogini nie śpi i, opierając się podobnie jak Wenus Giorgione na miękkiej poduszce, wysyła ku nam swe uwodzicielskie spojrzenie.
Nawiązujący do Wenus z Urbino obraz Éduarda Maneta Olimpia, który wywołał skandal w 1863 roku, jest nie tylko najsłynniejszym nawiązaniem do dzieła Tycjana. Sam staje się kolejnym punktem odniesienia - szczególnie dla sztuki XX wieku, szczególnie w ujęciu krytycznym wobec europejskiej tradycji obrazowej.
Wymieńmy tu akcję Site autorstwa Roberta Morrisa i Carolee Schneemann wykonaną w 1964 roku oraz tryptyk fotograficzny i wideo Olimpia Katarzyny Kozyry (1996). Istnieje również wiele dzieł, w których dostrzec możemy choćby jedynie delikatny zarys Śpiącej Wenus lub jej spoglądających ku nam sióstr z Urbino i Paryża.
Na obrazie Sen (1866) Gustawa Courbeta widzimy już nie jedną, a dwie kobiece postacie splecione w miłosnym uścisku. Sto lat wcześniej frywolny Fragonard tworzył zabawne i lekkie, przepełnione różowym światłem i skłębioną pościelą, uchwycone w wąskich kadrach scenki przedstawiające młodą, nagą kobietę (śpiącą lub nie) w towarzystwie niesfornych amorków i małego pieska.
Nieco wcześniej Antoine Watteau, autor słynnego Odjazdu na Cyterę (1717), wyspę Afrodyty, namalował podobną scenę - na obrazie Toaleta (1717) głównej bohaterce towarzyszy piesek i służąca. Watteau malował również Sąd Parysa (1720) - stojąca w centralnym miejscu kompozycji Wenus o niemal śnieżnobiałej skórze odwrócona jest do nas plecami.
Ten rodzaj przedstawienia, ukazujący pośladki bogini, ma również swoją tradycję kontynuowaną między innymi przez Wielką odaliskę Ingresa (1814) - tym razem bogini rzuca nam dodatkowo dość zalotne spojrzenie przez ramię. Jej obracająca się głowa osadzona jest na dziwnie skręconej szyi - kto wie, być może to ta sama szyja, którą "wynalazł" niegdyś Botticelli?
Pomiędzy tymi dwiema postaciami odnajdziemy Madonnę o długiej szyi (1535-1540) Parmigianina. Ta ogromna, rozłożysta, ni to stojąca, ni to siedząca i dominująca nad całym obrazem postać powtarza prawą ręką gest Wenus florenckiego mistrza.
Lewa zaś dłoń, ta którą Wenus zakrywała końcami włosów nagie łono, na obrazie Parmigianina umieszczona jest niemalże w tym samym miejscu, przytrzymuje jednak tym razem nagie Dzieciątko Jezus - najdziwniejszego chyba manierystycznego Chrystusa jakiego namalowano. Tłoczące się po prawej ręce Madonny dziecięce sylwetki aniołów zdają się być echem skrzydlatych personifikacji wiatrów namalowanych przez Botticellego.
Widoczna zaś po drugiej stronie w oddali postać mężczyzny rozwijającego zwój pergaminu powtarza prawie dokładnie układ rąk kobiecej postaci z XV-wiecznego obrazu, nimfy lub Hory zarzucającej na ciało Wenus tkaninę zdobną kwiatowym wzorem. Powróćmy jednak do leżącej Wenus. Echa jej obecności pobrzmiewają na wielu obrazach namalowanych w XIX i XX wieku: u Paula Gauguina (Nigdy więcej, 1897), u Henri Matisse'a (Akt różowy, inaczej: Wielki akt leżący, 1935), w aktach Amedeo Modiglianiego z 1917 roku.
Modigliani ukazuje nam portretowane kobiety w ujęciu lekko z góry. Tym tropem pójdzie potem Lucian Freud w swych brutalnie odsłoniętych ciałach młodych, śpiących dziewczyn (Naked Girl Asleep I, 1967 i Naked Girl Asleep II, 1968) oraz Francis Bacon malujący Henriettę Moraes (Postać leżąca, 1969). Oto mamy przed sobą rozciągnięty na kulistej arenie-łóżku, oświetlony żółcią nagiej żarówki, rozedrgany cielesny ochłap z wbitą w podpierające głowę ramię strzykawką.
Jeśli chcemy, aby akcja na scenie toczyła się dalej, jeśli nie chcemy uprawiać pornografii - nie możemy podejść już bliżej. Dokładnie 100 lat po tym, jak Jean-Auguste-Dominique Ingres namalował Wielką odaliskę, próg National Gallery w Londynie przekroczyła niejaka Mary Richardson. Tego dnia jednak owa aktywna działaczka ruchu sufrażystek chciała ujrzeć zupełnie inny obraz.
Wydarzenia, które rozegrały się chwilę później, przeszły do historii. Jak podaje Lynda Nead w swej słynnej książce Akt kobiecy. Sztuka, obscena i seksualność, wczesna prasa opisywała je językiem, jakiego zazwyczaj używa się dla ukazania faktów dotyczących sensacyjnych zabójstw.
Wydarzenia wyglądały następująco: Richardson w National Gallery zaatakowała obraz Wenus z lustrem (1651-1653) Velazqueza, zwany również Wenus Rokeby, który, zakupiony za sumę czterdziestu pięciu tysięcy funtów, od 1906 roku prezentowany był tu zwiedzającym.
Jak pisze dalej Nead, Richardson określana była przez prasę jako "dzika kobieta", w "dzikim szale" "rąbiąca z furią" i "okładająca ciosami". "Mary Rzeźnik" lub też "Mary Rozpruwacz" zaatakowała obraz, który został utożsamiony z ofiarą, tak jakby powierzchnia płótna była żywym, kobiecym ciałem.
We wspomnianej książce Lynda Nead poddaje krytyce europejską tradycję obrazowania i postrzegania aktu, którego owocem jest między innymi omawiana przez nią książka Kennetha Clarka, wydany po raz pierwszy w 1956 roku i od tego czasu wielokrotnie wznawiany Akt. Podtytuł dzieła brzmi: Studium idealnej formy.
tags: #dziewczyna #niczym #odwrocona #bogini #znaczenie

