Jak skutecznie zarządzać domowym budżetem: od diagnozy finansów po oszczędzanie

Ilu ludzi, tyle domowych budżetów i sposobów na ich prowadzenie. Każdy ma swój unikalny sposób na zarabianie, wydawanie i oszczędzanie pieniędzy. Są tacy, którzy zajmują się tylko zarabianiem i wydawaniem, a oszczędzanie ich w najmniejszym stopniu nie interesuje. Oszczędzanie to hobby i nawyk, a bycie oszczędnym przynosi wiele korzyści.

Diagnoza finansów - pierwszy krok do oszczędzania

Czym jest diagnoza naszych finansów? To nic innego jak rachunek sumienia i odpowiedź w jakim stanie są nasze finanse. Ile mamy długów, ile rat kredytu do spłacenia, ile zarabiamy, jaki mamy debet na koncie na koniec miesiąca, ile mamy oszczędności i jakie wydatki nas czekają w najbliższym czasie. Diagnozę należy przeprowadzić skrupulatnie i być wobec siebie szczerym.

Dobrym przykładem jest sytuacja, gdy budowałem dom. Usiedliśmy z moim mężem przy stole, z otwartymi kontami, notesem, ołówkiem i kalkulatorem. Zaplanowaliśmy spłatę pożyczki, określiliśmy czy mamy wobec kogoś jakiekolwiek nawet najdrobniejsze długi i to od ich spłaty postanowiliśmy zacząć. Potem ustaliliśmy ile wydatków przed nami i na co potrzebujemy pieniędzy i jak tymi pieniędzmi mądrze gospodarować.

Poduszka finansowa - bezpieczeństwo na czarną godzinę

Dla każdego to inna suma pieniędzy. Czym dla mnie jest poduszka finansowa? To pieniądze, które początkowo nie są przeznaczone na żaden cel, oszczędzamy je po prostu żeby je mieć na tzw. czarną godzinę (albo na emeryturę). A należy podkreślić, że te czarne godziny w dorosłym życiu lubią się pojawiać nader często. Poduszka finansowa to pieniądze, które zawsze się przydają. Zawsze! To nie jest kwota, którą odkładamy na wakacje, ani na zakupy w galerii, ani na bardziej bogate obiady z droższym winem.

Gdy budowaliśmy dom pojęcie poduszki finansowej było nam zupełnie obce. Z prostej przyczyny - każdy grosz, który zarobiliśmy albo zaoszczędziliśmy wydawaliśmy na wykończenie domu. Dzisiaj, kiedy dom jest prawie skończony, a my postanowiliśmy go sprzedać, obiecaliśmy sobie, że już nigdy więcej nie chcemy żyć z miesiąca na miesiąc i nawet planując podróże czy inne wydatki, chcemy mieć wolną gotówkę, by wykorzystać ją podczas tzw. losowych zdarzeń. Jakie to są zdarzenia? Zepsuty samochód, pralka, oszczędności, które przydają się w przypadku utraty pracy (koronawirus :/ ) itd.

Przeczytaj także: Przydomowe oczyszczalnie ścieków Zawiercie

To jest niesamowicie budujące uczucie wiedzieć, że ma się na taki cel odłożone pieniądze i warto je odkładać choćby nie wiem co. To może być 50 zł miesięcznie może być i 5 tysięcy. Wszystko zależy od naszych zarobków. Ale należy pamiętać, że te 50 zł miesięcznie w skali roku to 600 zł, a za to można już ten samochód jakoś naprawić. Lepiej mieć wolne 600 zł niż nie mieć nic. Prawda jest taka, że im więcej zarabiasz tym więcej możesz odłożyć. Czasem trafia się jakaś extra kasa, zwłaszcza gdy pracujesz w wolnym zawodzie albo udało Ci się coś właśnie sprzedać. Zawsze warto odłożyć 20 % tej sumy. Pieniądze naprawdę się przydają.

Co jeśli non stop żyjesz pod kreską i nie masz z czego odłożyć? Odkładaj nawet najdrobniejszą sumę i …zastanów się jak zwiększyć dochód.

Kontrola wydatków - klucz do oszczędzania

Jeśli do tej pory nie wiedziałaś na co rozchodzą się Twoje pieniądze i co miesiąc ze zdziwieniem odkrywałaś, że oto znowu jesteś na zero, a przecież dopiero co miałaś całkiem niezłą sumę na koncie - musisz dowiedzieć się NA CO JE WYDAJESZ. Nie kontrolowałam tego na co wydaję pieniądze, choć wydawało mi się, że jest zupełnie inaczej. Gdy płaciłam w sklepie kartą, po odejściu od kasy nie potrafiłam sobie przypomnieć ile wynosił cały rachunek. Często pod koniec miesiąca czekałam na następny dopływ gotówki, by złapać oddech. Totalnie niekomfortowa i nieodpowiedzialna sytuacja, w której bardzo źle się czułam. Szczególnie, że właśnie w takich chwilach na złość psuje się auto, 4 zęby po 200 złotych sztuka, przydomowa oczyszczalnia, a dziecko jedzie na wycieczkę. Życie. Postanowiłam to oczywiście zmienić.

Aby to zmienić niezbędne jest skrupulatne zapisywanie absolutnie każdego wydatku z podziałem na kategorie. O tym jakie kategorie ja sobie ustaliłam napiszę Ci w dalszej części tego wpisu. Ważne jest to, żeby wszystko notować. Tylko w ten sposób będziesz mogła zobaczyć gdzie podziewa się każda Twoja złotówka. Zobaczysz ile kasy idzie na kawki na mieście i ile to kosztuje. Możesz się zdziwić jak wiele pieniędzy wydajesz na tzw. pierdoły i zachcianki, o których po 2 dniach nie pamiętasz. Będziesz też dokładnie widziała ile pieniędzy co miesiąc musisz mieć na rachunki, raty i stałe opłaty. I wreszcie - mając taką wiedzę (niech to będą dane przynajmniej z 2 miesięcy) będziesz wiedziała gdzie możesz obciąć wydatki, by zaoszczędzić więcej.

Pamiętaj, by zabierać ze sklepu paragony, a potem wpisywać te sumy do zeszytu (lub Excela czy aplikacji). Jeśli nie będziesz tego robić systematycznie - nie będziesz pamiętać o tych wszystkich wydatkach. Wiem, co mówię, bo mówię z własnego doświadczenia. Tak samo z płatnościami kartą. O ile w banku możesz sobie wejść po miesiącu w historię transakcji, o tyle nie ma takiej siły, by przypomnieć sobie wszystkie zakupy, za które płaciłaś blikiem. Dlatego zeszyt do torebki, koperta na paragony i codzienne wieczorne zapisywanie wydatków. Po miesiącu siadasz z tymi notatkami i spisujesz wszystko z podziałem na wspomniane kategorie. To będzie Twoja diagnoza finansów.

Przeczytaj także: Oczyszczalnia oksydacyjna: zasady działania

Nie będę Cię przekonywać, że to jedyna słuszna metoda na prowadzenie budżetu domowego. Jestem przekonana, że do tego celu zaprojektowano już wspaniałe aplikacje. Nie będę się też kłócić ze zwolennikami Excela. Ja wybrałam starą, poczciwą metodę na zeszyt, bo taka mi się sprawdza i dlatego, że dzięki niej jestem konsekwentna. Aplikacjami bardzo szybko się nudzę, a Excela po prostu nie lubię. Wybierz dla siebie to, co lubisz najbardziej.

Kategorie wydatków w budżecie domowym

Zacznę od tego, że zeszyt który mam to najzwyklejszy pod słońcem zeszyt z papierniczego. To naprawdę wystarczy. Wszelkie planery z rozpisanymi kategoriami są nie dla mnie. Z prostej przyczyny - każdy, tak jak wspomniałam, ma swój indywidualny sposób podsumowywania wydatków i wydawania pieniędzy. I każdy sam powinien ustalić jakie kategorie powinny znaleźć się w jego zeszycie, tudzież Excelu, żeby dla niego było to jasne i przejrzyste.

  1. Przychody, oszczędności i dodatkowe zarobki - to wpisuję na pierwszej stronie. Jako, że ja uprawiam wolny zawód i moje przychody są bardzo nieregularne to ta strona przydaje mi się do zapisywania ile pieniędzy tak naprawdę wpływa na moje konto. To również miejsce na zapisywanie pensji męża, która zawsze przychodzi tego samego dnia miesiąca. Dodatkowy zarobek to po prostu pieniądze, które zarobiliśmy w wyniku sprzedaży używanych rzeczy albo, które dostaliśmy w prezencie (nasi rodzice wciąż robią nam urodzinowe, imieninowe, mikołajkowe prezenty 🙂 ). Wpisuję wszystkie te kwoty skrupulatnie, żeby wiedzieć jaką sumą pieniędzy dysponuję w danym miesiącu. WAŻNE! Należy ustalić sobie tzw. okres rozliczeniowy. Np. od 1 do 1, albo od 15 do 15. Dobrze jest oprzeć się na dniu, w którym otrzymujemy stałą pensję.
  2. Opłaty stałe - to cykliczne opłaty. Znamy ich wysokość, wiemy, kiedy są pobierane z konta. To rachunki za telefon, za Netflixa, za aplikacje, z których korzystam przy pracy, raty do spłacenia, rachunki za media, lekcje online, abonamenty itd. Planowanie budżetu na kolejny miesiąc zawsze zaczynamy od spłaty tych zobowiązań. W tym akapicie można również ustalić jakąś konkretną kwotę, którą co miesiąc będziemy przeznaczać na spłatę długu, jeśli taki posiadamy.
  3. Planowane wydatki - tu wpisuję wszystkie te wydatki, które czekają nas w nadchodzącym miesiącu. Może to być wizyta u dentysty, wizyta u mechanika czy szkolna wycieczka dzieci. Notuję to, na co odłożyć musimy, choć nie zawsze wiemy ile ta suma konkretnie będzie wynosić. Ważne, by zanotować to na pierwszej stronie i nie być zaskoczonym, gdy przyjdzie do zapłaty. Świadomość, że w połowie miesiąca czeka nas mechanik sprawia, że nie „szastamy” tak kasą 🙂
  4. Jedzenie - kategoria szeroka i głęboka jak ocean 🙂 Kiedyś, gdy robiłam swoją pierwszą diagnozę finansów podzieliłam tę kategorię na podkategorie. Chciałam wiedzieć ile wydajemy na alkohol, ile na słodycze, ile na pieczywo, warzywa czy nabiał. To pozwoliło mi mądrze planować zakupy. jak wygląda moje miesięczne menu, ile wydaję na warzywa, owoce, a ile na nabiał i mięso? To właśnie wtedy postanowiłam zmniejszyć ilość słodyczy, które kupowałam dzieciom. Zamiast tego zaczęłam piec im proste ciasta. Przestałam kupować tyle „gotowców”, zamiast tego przerzuciłam się totalnie na domowe, naturalne i proste jedzenie (jest dużo tańsze).

Rachunek sumienia finansowego - dlaczego kupujemy?

Zrobienie sobie takiego finansowego rachunku sumienia daje nam bardzo jasny obraz tego co i za ile kupujemy. Czy jednak wiemy dlaczego tak właściwie kupujemy te wszystkie rzeczy? Zacząć należy od tego, że żyjemy w czasach, w których wszystkiego jest DUŻO. Naprawdę dużo. Niech przykładem będzie ilość czasu jaką spędzamy podczas wybierania w sklepie zwykłego blendera albo suszarki do włosów. Skąd mamy wiedzieć, która jest najlepsza skoro na regale leży ich 40? Gdy tylko w naszym życiu pojawi się jakakolwiek potrzeba po kilku minutach jesteśmy w stanie odnaleźć w Internecie jakiś produkt, który nam tę potrzebę zaspokoi. Nie dajemy sobie nawet chwili na zastanowienie się po co nam to i czy rzeczywiście tego potrzebujemy. Konsumujemy niemal nieustannie. Czy potrafisz sobie przypomnieć dzień, w którym niczego nie kupiłaś?

Moją słabością od zawsze były książki. Gdy tylko ktoś polecił jakąś lekturę od razu „googlowałam” w sieci tytuł, szukałam najtańszej książki i klikałam „kup teraz”. Zazwyczaj podczas zakupów dostawałam komunikat, że brakuje mi tylko 50-100 zł, żeby mieć darmową przesyłkę. Żal nie skorzystać. W konsekwencji kupowałam więcej książek niż mogłabym przeczytać, a moja biblioteczka zamiast mnie cieszyć, wciąż przypominała mi o tym, że MUSZĘ jeszcze tyle przeczytać. Znasz może pojęcie FOMO? Oznacza ono z angielskiego „fear of missing out” czyli strach przed tym, że coś nas ominie. I ja na tę przypadłość zachorowałam. Wydawało mi się, że wciąż muszę być na bieżąco, czytać wszystkie te bestsellerowe pozycje, bo przecież życie jest tylko jedno. Gdy tylko coś mnie zainteresowało, jakieś zagadnienie, od razu pragnęłam zakupić wszystkie książki na ten temat. Dzisiaj ten nałóg jest trochę uśpiony, ale prawda jest taka, że wciąż muszę i przede wszystkim chcę kontrolować te zakupy. Z jednej prostej przyczyny - na moich półkach mam jakieś 70 świetnych i wciąż nieprzeczytanych książek. Zakupy książkowe zdarzają mi się teraz sporadycznie, częściej korzystam z biblioteki, częściej pytam znajomych czy mają daną lekturę pożyczyć.

Ja piszę o swoich książkowych zakupach i nałogu, ale takich dziedzin w codziennym życiu jest więcej. Zastanów się czy rzeczywiście potrzebujesz wciąż nowych ubrań, naczyń, kosmetyków, biżuterii? Ja obiecałam sobie, że przynajmniej przez 1,5 roku nie kupuję nowych ciuchów. Wiesz dlaczego? Bo 3/4 moich ubrań w szafie to ubrania, które bardzo lubię, ale ich nie zakładam, bo nie mam kiedy. Wciąż sięgam po te ulubione i wciąż zapominam, że tam głęboko między bluzkami wisi sukienka, którą zakładam tylko od święta. Przecież to nawet brzmi bezsensownie. Ubrania są po to, żeby je nosić, żeby z nich korzystać, zużywać je, a potem przerabiać na szmatki do podłogi 🙂 To samo dotyczy poszewek na poduszki, naczyń w kuchni i zabawek dla dzieci. Konsumujemy, bo z każdej możliwej strony jesteśmy utwierdzani w przekonaniu, że coś nas omija, że telefon, który mamy jest już starym modelem, że cekiny modne w zeszłym roku są zakazane w tym, bo w tym to króluje już aksamit. Kupujemy nieustannie rzeczy, z których nie jesteśmy w stanie skorzystać, bo mamy za mało czasu. Kupujemy więcej niż potrzebujemy. I przede wszystkim kupujemy bez namysłu. Czy to w kwestii ubrań, przypraw do zup, książek czy też świeczek zapachowych. Jakby to było stwierdzić, że 1/4 tych przedmiotów w zupełności nam wystarczy. Albo, że kupimy coś nowego dopiero wtedy, gdy wykorzystamy poprzednią rzecz?

Przeczytaj także: Jak ustawić napowietrzanie?

To jest bardzo trudne, bo sklepy w galeriach handlowych i te internetowe robią wszystko, żebyśmy kupowali. Ja sama przecież „siedzę w reklamie” i zarabiam na sponsorowanych wpisach, które często mają Ci pokazać co można kupić. Sęk w tym, żeby dawać sobie chwilę na refleksję:

  • Czy naprawdę tego potrzebuję?
  • Czy nie mam podobnej rzeczy w domu?
  • Czy ta rzecz sprawi, że będę się lepiej czuła?
  • Czy nie mogę tego pożyczyć?
  • Czy zamiast kupować tę nową rzecz nie mogę po prostu zająć się czymś innym?
  • Czy kupuję to, żeby poprawić sobie humor?
Kupujmy mądrze, ale korzystajmy też z tego co mamy. Kupujmy te rzeczy, których potrzebujemy, które upiększą nasze wnętrze i nas samych. Nigdy nie uda nam się być ze wszystkim na bieżąco. Świat już za bardzo się rozpędził.

Motywacja do oszczędzania - dlaczego warto oszczędzać?

Czy żeby oszczędzać trzeba mieć motywację? Ja uważam, że tak. Absolutnie tak! Choć ta motywacja dla każdego może znaczyć coś innego. Oszczędzanie dla samego oszczędzania raczej nie należy do przyjemności i niektórzy z nas są w takich sytuacjach, że oszczędny styl życia jest dla nich jedyną opcją.

Osobiście motywuje mnie:

  • awersja do wszelkich dużych kredytów i pożyczek. Jestem z tych, co lubią mieć wszystko za gotówkę, co nikomu niczego nie są winni. Takie gospodarowanie pieniędzmi daje mi poczucie bezpieczeństwa, choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest wyjście dla każdego,
  • brak wiary w nasz krajowy system emerytalny. Nie liczę na wesołe życie staruszki za wypłaty z ZUS-u, bo takowe chyba nie istnieje. Wierzę za to w inwestowanie w ziemię, w nieruchomości czy w swój biznes. Wierzę też w inwestowanie w rozwijanie swoich umiejętności, bo te zawsze się przydadzą. Na przykład po to, żeby sobie gdzieś dorobić, gdy zajdzie taka potrzeba. To się opłaca i daje nadzieję na spokojną starość bez problemów finansowych,
  • posiadanie poduszki finansowej. Aktualnie pracuję, wydaję i oszczędzam tak, by nazbierać poduszkę finansową, która w razie gdyby Tomek i ja stracilibyśmy pracę pozwoli nam bezstresowo przeżyć pół roku,
  • marzenia, a konkretnie to najnowsze: ponowny wyjazd na kilka miesięcy na karaibską Gwadelupę. Na początku tego roku przeglądając zdjęcia z Karaibów i wzdychając do nich co chwilę, pomyślałam „chcę...

tags: #oczyszczalnia #przydomowa #gluty #przyczyny

Popularne posty: