Filtracja Bimbru Chlebem: Proces, Techniki i Doświadczenia
- Szczegóły
Filtracja bimbru to proces mający na celu poprawę smaku i jakości destylatu. Istnieje wiele metod filtracji, a jedną z nich jest wykorzystanie chleba. W tym artykule przyjrzymy się bliżej temu procesowi, jego zaletom i wadom, a także podzielimy się doświadczeniami osób, które go stosowały.
Historia i Tradycja Gorzelnictwa
Początki gorzelni w Długiem sięgają drugiej połowy XIX wieku. Gorzelnia od początku wytwarzała spirytus, początkowo tylko z ziemniaków, a następnie wykorzystywano do tych celów ziarna żyta i pszenicy. Dzisiaj gorzelnia w Długiem działa ponownie pod marką Podkarpacka Destylarnia Okowity. Produkcję okowity w Długiem wznowił Grzegorz Pińczuk, wraz z ojcem, Jerzym, technologiem gorzelnictwa z wieloletnim doświadczeniem. Stosują tradycyjną technologię na wszystkich etapach produkcji. Sami przeprowadzają tzw. proces zacierania zboża, mają kocioł parowy który jest opalany drewnem. Gorzelnia wyposażona jest w chromoniklową kadź zacierną o pojemności 1000 l oraz dwie kadzie fermentacyjne po 4000 l.
Po destylacji, przez kilkanaście dni produkt jest leżakowany. Po tym okresie przeprowadzany jest proces zestawiania alkoholu z wodą celem nadania określonej mocy i ponownie produkt trafia na pewien czas do magazynu destylatu.
Zacieranie i Fermentacja
Cały proces identycznie jak przy zacieraniu zbożówki . Fermentacja trwała znacznie dłużej i nie była taka energiczna jak przy zbożówce .
Doświadczenia z Zacierem Chlebowym
W ubiegłym roku robiłem zacier z chleba . Chleb był sukcesywnie zbierany i suszony ( z tego co zostało w domu i nie zostało zjedzone ) Po prostu w domu nie wyrzucamy chleba.
Przeczytaj także: Definicja i pomiar filtracji kłębuszkowej
W smaku destylat nie jest zły,( dużo lepszy od typowej cukrówki ) ale daleko mu było do zbożówki , żadnych chlebowych smaczków , ciekawych zapachów ..... w efekcie zużyłem go do nalewek owocowych . Do zacieru użyłem różne gatunki chleba , bułki , weka , wszystko to co uzbierało się w domu . Nie zamierzam powtarzać takich eksperymentów , zbyt dużo pracy , mała wydajność i efekty takie sobie .
Ja przećwiczyłem, pszenice, jęczmień, słód jęczmienny, tapiokę, żyto i jak na razie nic lepszego od żytniówki, nie udało mi się odkryć. W moim wypadku "złoto" okazało się być pośledniejszego smaku.
Filtracja i Sprzęt
Posiadam obecnie sprzęt niemalże profesjonalny z filtrami weglowymi i molekularnymi jednak diabeł tkwi w szczegółach, a właściwie w tzw.
Podstawa to sprzęt jak masz niemal doskonały mniemam że masz kolumna rektyfikacyjna z tego od początku do końca leci kole 90.
Drożdże i Pożywki
A co do stosowania zacieru podstawa to cukier, nieważne z czego, czy z torebki czy z owoców lub z ziemniaków. następnie drożdże są naturalnie dostępne na świeżych owocach (dobre do wina) lub na aledrogo gorzelnicze ,ostatnie najgorsze piekarnicze.
Przeczytaj także: Webber AP8400 - wymiana filtrów
Między czasie drożdże potrzebują pożywki dla nich to cukier ale i potas czyli przecier pomidorowy. Do tego termometr abyś widział temp.
Co do drożdży najlepsze są... piekarskie, bo najmniej wrażliwe i zawsze się udaje. Proporcja odpowiednia nie pozostawia smaku i specyficznego zapachu i ma najlepszą wydajność. z 1kg cukru do 14 litrów alkoholu 50%. Przy drożdżach gorzelniczych max do 8 litrów.
I tu jest problem drożdże piekarskie zostawiają zły zapach może są najmniej wrażliwe ale najgorsze w smaku. Po to Pożywka dla drożdży w postaci potasu (popatrz stare receptury skąd wiedzieli o pomidorach) Z tego co pisesz to masz stara aparaturę przedpotopową z czajnika lepiej wyciągniesz. co do ilości alkoholu też ci się pomyliło z kg cukru masz 0.7 do 1 L alkoholu. Wszystko zależy od tepmperatury zacieru wyrobienia całego cukru. Duzo daje duży stawiany zacier. To tak samo jak w domu robisz ciasto, jak zagniecieś z kilograma mąki i dasz drożdże oj i nie chce rozsąć bo ciasto stygnie i drożdże nie pracują, a zrób z 10 kg i masz różnicę.
podstawa to aparatura z refluksem. wklad z drucianych zmywakow lub tluczonego szkla i jesli sie dobrze ustawi kranik to bedzie kapac 90%. tylko ze, jak mawial balcerek, "kapac, kap, kap, kap. co znajduje potwierdzenie w praktyce - zawsze mi wychodzilo ok.
Jakie by te proporcje nie były, drożdże rozmnażają się na pożywce cukrowej a jednym z efektów ich metabolizmu, jest alkohol.
Przeczytaj także: Optymalne rozcieńczenie bimbru
Od zawsze ludzie w domach stosowali piekarnicze bo do innych nie było dostępu, a gorzelnicze są lepsze nie padają w wyszych stężeniach alkoholu. Co do metanolu temperatura ma tu się najmniej, ba jaką masz fermetację w zacierze taką się destyluje. Masz octową będziesz miał ocet winny. Alkohol metylowy zawsze jest go troszkę w zacierze, a że ma mniejszą temp wrzenia pierwszy wylatuje dlatego powinno się pierwszą 50 z uciągu wylać.
Zupełnie nie mam pojęcia jakie drożdże stosują gorzelnie ale podpytam wieloletniego kierownika gorzelni co tam wsypywano no i w czym problem. Acha bo to może być ważne. Mam tradycje rodzinne w pędzeniu, bo ojciec miał małą destylarkę i pewnie coś pędził? Kiedyś znalazłem to w piwnicy Dziadek ze wschodu drugi od Krakusów ludycznych czyli wsiowych więc też pewnie byli tradycjonalistami w temacie księżycówki. Widziałem kiedyś produkcję "na szybko" z uzyciem dwóch metalowych misek i kuchenki elektrycznej.
Teoria Destylacji i Rektyfikacji
Zacier jest potrzebny do cudownej zamiany cukrów w alkohol. Cukier może pochodzić z owoców, soków, zbóż, ziemniaków lub też być rozpuszczonym zwykłym cukrem spożywczym. Rozpuszczony cukier spożywczy ma ta zaletę, że praktycznie cały i bezpośrednio jest przerabiany na etanol. Przerabianie przez drożdże owoców niesie za sobą niebezpieczeństwo powstawania substancji nazywanych ogólnie fuzlami. Fuzle powstają przy fermentacji owoców (ziemniaki sa wcześniej parowane - co zapewnia przemianę skrobi w cukry) i zwiększaniu ich ilości sprzyja niskie pH zacieru, wysoka temperatura fermentacji oraz niedobór azotu (najlepiej do fermentacji dodać substancje zawierające azot - napowietrzanie jest szkodliwe ze względu na tlen zawarty w powietrzu) oraz niewielkich ilości potasu. Najłatwiej więc przerabiać roztwór cukru z odpowiednio dobranymi (metoda eksperymentalna) drożdżami winiarskimi.
Destylacja - na początek trzeba powiedzieć, że w warunkach przemysłowych alkoholi się nie destyluje, ale rektyfikuje. Jeśli czytacie na etykietce, że jakaś wódka była 3 czy 5 krotnie destylowana, to jest to zwykłe kłamstwo i czysty marketing. Zacier - całkiem podobny do tego domowego, ale uzyskany w kontrolowanych (optymalnych) warunkach temperatury, pH, ilości azotu itd. Jest poddawany rektyfikacji. Nasz przefermentowany zacier jest mieszaniną rozmaitych substancji (jedynie kilka wymieniłem powyżej). Każda z tych substancji ma swoja specyficzna temperaturę wrzenia (w tej temperaturze odparowuje najintensywniej). Grzejemy nasz zacier i najpierw zaczynają odparowywać lekkie substancje - takie, których temperatura wrzenia jest w okolicach 70-80 stopni Celsjusza, później coraz cięższe. W międzyczasie odparuje nasz pożądany alkohol etylowy, a na koniec zostaną cięższe alkohole i inne cięższe substancje. Dla przykładu woda, która ma wyższą temperaturę wrzenia niż alkohol etylowy.
Rektyfikacja jest procesem bardzo podobnym do destylacji, ale zamiast chłodnicy nad kotłem z zacierem jest odpowiedni układ półek. Na kolejnych półkach wykraplają się kolejno produkty destylacji od najlżejszych na górze do najcięższych na dole. Można porównać, że rektyfikacja to cos w rodzaju kilkukrotnej destylacji (chociaż nie jest to zgodne do końca z prawdą). W kolumnie rektyfikacyjnej na poszczególnych półkach otrzymujemy różne produkty. Wódki są kupażowane - podobnie jak wina. Do czystego spirytusu dolewa się odpowiednią ilość wody do uzyskania stężenia 40% oraz dodaje się pewne niewielkie ilości substancji fuzlowych. Wygląda na to, że miesza się ta truciznę, którą wcześniej oddzielono - tak dokładnie tak się robi, ale już dokładnie kontroluje się rodzaj dodawanej substancji oraz jej ilość.
-kontrola temperatury zacieru - grzejemy raczej powoli kontrolując temperaturę. Nasz zacier będzie zachowywał się tak, że grzejemy go i w pewnym momencie temperatura zatrzymuje się na jakiejś wartości - to oznaka, że któraś z substancji właśnie odparowuje. Kiedy odparuje temperatura podniesie się i zacznie odparowywać kolejna substancja. Problem w tym, że te zmiany temperatury mogą być bardzo nieznaczne. Czasem jest to 0,5 stopnia, czasem 1 stopień Celsjusza. Każda taka zmiana świadczy o tym, że coś innego zacznie kapać na końcu naszej rurki. Ponieważ są to warunki domowe trudno jest dokładnie rozdzielić te substancje. Trzeba tez pamiętać, że pomimo tego, że osiągamy po kolei temperatury wrzenia różnych substancji to inne substancje w tym samym czasie również parują, więc koncepcja niezbyt intensywnego grzania naszego zacieru jest jak najbardziej słuszna.
-oddzielanie poszczególnych substancji w trakcie - dobrze jest obserwować temperaturę i zmieniać naczynia odbiorcze naszego destylatu, gdzieś w środku pojawi się etanol - jego temperatura wrzenia to około 78 stopni Celsjusza.
-stosowanie wszelkiego rodzaju filtrów, złóż aktywnych itp. poprawia skład destylatu na poziomie podobnym do gorliwej modlitwy, więc można to sobie darować.
Prosta konstrukcja z 2 sloikow z wstawionymi rurkami pozwala na skuteczna eliminacje ciezkich frakcji destylatu. w moim otoczeniu funkcjonuje nazwa "kondensator pary", ale nie jestem pewnien czy poprawna. jesli nie dysponujemy kolumna, polecam zamontowac i uzywac - na ok. 20 l przedestylowanego zacieru (5kg cukru) zbiera ok. 0.5l roznorakiego syfu.
Problem w tym, że taka domowa kolumna rektyfikacyjna jest niewiele lepsza od destylacji. Osiągnięcie rzeczywistego rozdziału poszczególnych składowych może zapewnić kolumna wysokości około 8-10 metrów. W warunkach domowych nie do przeskoczenia. Kolumny rektyfikacyjne mają 3 podstawowe parametry (znów uproszczenie) Wysokość - Ilość półek - średnicę. Oczywiście możesz się nie zgadzać. Na świecie istnieje cała masa różnych cudownych urządzeń i nie sposób, żebym znał wszystkie rozwiązania, nawet nie mam takiego zamiaru poznawczego. Urządzenie o którym mówisz prawdopodobnie jest tym o którym ja myślę i które widziałem. Sama nazwa kondensator pary jest bardzo wymowna. Destylacja i rektyfikacja to w sumie nic innego jak kondensacja pary, więc to urządzenie jest kolejnym stopniem destylacji - bardzo pożytecznym zresztą. Nie jest to żadnego rodzaju filtrowanie, ale właśnie destylowanie. Upieram się, że wszelkiego rodzaju mechaniczne filtry (na złożach, bibule, chlebie i innych takich) nie przynoszą założonego rezultatu.
Dwa pierwsze parametry odpowiadają za jakość rozdzielania, a średnica za wydajność (znów pewien skrót). 1.5 metrowa kolumna pozwala uzyskac nawet 95% produkt.
Poprawna nazwa to deflegmator. co do chleba, bibuly itp, pelna zgoda - efekt podobny jak np.
Polecam zapoznanie się z jakimś skryptem akademickim z ćwiczeniami podstaw laboratorium chemii organicznej lub chemii fizycznej, gdzie są ćwiczenia z rozdzielania mieszanin na drodze destylacji i rektyfikacji dlatego wlasnie oddzielilem ta czesc wypowiedzi i oznaczylem jako ...
„Samogon - historia i sposób jego przyrządzania w warunkach domowych”
Na początku muszę zaznaczyć, że absolutnie nie namawiam nikogo do pędzenia samogonu tudzież w ogóle do picia alkoholu. Jak wiadomo, brak umiaru w tym względzie może mieć bardzo nieprzyjemne skutki. Książkę „Samogon - historia i sposób jego przyrządzania w warunkach domowych” polecam jako wydawniczą ciekawostkę, pełną interesujących opowieści, anegdot i cytatów, praktycznych porad, intrygujących alkoholowych przepisów oraz... dzieł sztuki. To przedstawiona ze swadą historia rosyjskiego bimbrownictwa oraz spełzających na niczym prób walki z tym specyficznym narodowym nałogiem.Tę książkę można odebrać na dwa całkowicie odmienne sposoby - jak dokumentację pewnego „zjawiska” na przestrzeni dziejów albo jako publikację propagującą nielegalną destylację szkodliwego przecież alkoholu. Zdecydowanie opowiadam się za opcją pierwszą. Bowiem jeśli w dzisiejszych czasach ktoś będzie chciał się dowiedzieć, w jaki sposób pędzić samogon, prędzej czy później takie informacje zdobędzie (z naciskiem na prędzej), nie ruszając się nawet sprzed komputerowego monitora. Po co komu książka do praktycznego bimbrowania? Będzie ona służyć raczej zaspokojeniu ciekawości czytelników niż rozpowszechnianiu wśród Polaków domowych metod destylacji samogonu. Mnie bardziej interesuje właśnie fenomen, jakim stał się ów trunek w rosyjskim społeczeństwie, jego historia, obecność w kulturze i sztuce niż organoleptyczne doświadczenie smaku oraz wpływu na organizm i umysł.
Książka dzieli się na dwie główne części. Pierwsza to obszerny „wstęp” omawiający w różnych aspektach historię bimbrownictwa w Rosji od najdawniejszych czasów do współczesności. Jest tu mnóstwo anegdot, powiedzonek i cytatów z literatury, oczywiście dotyczących tematu publikacji. Weźmy na przykład fragment z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa: „- To wódka? - słabym głosem zapytała Małgorzata. - Na litość boską, królowo - zachrypiał - czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus”. Dowiecie się jak sporządzano zacier i destylowano alkohol oraz jakimi toastami, często mocno rozbudowanymi, raczono się przed alkoholową „ucztą”. Bardzo ważne miejsce w rosyjskiej kulturze picia zajmowały zawsze zakąski. Sam kieliszek postawiony na stole był dla Rosjanina niemal obrazą. Z drugiej strony wódka stanowiła najzwyczajniejszy dodatek do posiłku: „pielmieni bez wódki jadają tylko psy”, jak głosi znane powiedzenie, czyli zakąska musi być! Przeczytacie o najpopularniejszych zakąskach, a także o podstawowych zasadach spożywania dobrej wódki (np. temperatura, pojemność kieliszka, tempo picia).
Jedną z opisanych ciekawostek jest stworzenie 40-procentowej wódki, które jedni przypisują Dymitrowi Mendelejewowi, a inni zwykłemu urzędnikowi sowieckiemu. Przeczytacie również o tym, co łączy amerykański koncern Pepsi Cola z wódką „Stoliczną”. Czytelników w naszym kraju na pewno zainteresują polsko-rosyjskie walki o prawo do używania nazwy „wódka” i miano jej wynalazcy: „Od lat toczy się spór, kto pierwszy wyprodukował wódkę z żyta. Strony zwaśnione to Rosja i Polska. Sprawa pozostaje nierozstrzygnięta. To właśnie mnich Izydor (postać autentyczna) ma być dowodem, że rosyjska wódka powstała 100 lat przed polską. (…) Międzynarodowy arbitraż w 1982 r. potwierdził prawo Rosji do wódki jako rosyjskiego oryginalnego napoju alkoholowego i wyłączne prawo do jego reklamy pod tą nazwą na światowym rynku, jednocześnie zatwierdzając hasło reklamowe: Tylko wódka z Rosji jest „prawdziwą wódką”. Problem jest jeden - polscy specjaliści prawa międzynarodowego nie słyszeli o takim arbitrażu”.
Dużo miejsca poświęcono też podejmowanym przez kolejne władze próbom walki z narodowym alkoholizmem. Jednak każde interwencje czy zakazy niezmiennie spełzały na niczym. Powodowały ogromne niezadowolenie społeczeństwa, które było lub mogło być dla przywódców bardzo niekorzystne, czy wręcz niebezpieczne. Jak wynika z książki, Rosjanin mógłby oddać za samogon każdą kwotę, nawet wysokości kilku wypłat, a do tego wyrzec się ubrania, a nawet jedzenia. Próby zwalczenia lub znacznego zmniejszenia plagi opilstwa były więc z oczywistych względów skazane na niepowodzenie. „Za czasów Borysa Godunowa Rosja przeżyła klęskę głodu. Car otworzył spichlerze przed narodem, ale gdy się zorientował, że z większości zboża nie piecze się chleba, lecz pędzi samogon, wściekły, wprowadził restrykcyjne prawo zakazujące picia - w ten sposób Borys Godunow stał się prekursorem prohibicji.” Czy to pomogło? Odpowiedzi łatwo się domyślić...
Druga część książki ma charakter bardziej praktyczny i składa się z kilku rozdziałów. „Tajemnica rosyjskiego gorzelnictwa” to krótkie opisy używanych najczęściej surowców, wody oraz drożdży, sposobów oczyszczania i filtrowania (oczyszczania biologicznego przez świeżo upieczony żytni chleb albo przez zamrażanie i sklejanie) oraz aromatyzacji. W „Technologii wyrobu samogonu w warunkach domowych” przedstawiono podstawowe etapy całego procesu: wyrób i przygotowanie surowca (z tabelą wybranych produktów nadających się do destylacji, z przeliczeniem ile trunku w litrach otrzymamy z jednego kilograma surowca), otrzymywanie słodu, fermentacja, destylacja, oczyszczanie. Znajdziecie tu również schematy jedenastu aparatur destylacyjnych z opisem ich działania oraz poszczególnych części. A na zakończenie kilka uwag dla początkujących.
Ostatnie rozdziały zawierają przepisy na rozmaite alkoholowe trunki. Najpierw dwadzieścia cztery najpopularniejsze destylaty, m.in. zbożowy, gruszkowy, z konfitur, chałwy lub cukierków albo z przecieru pomidorowego, cukru i piwa. Do tego siedem sposobów poprawiania smaku. Następnie czterdzieści jeden nalewek, np. warienucha, moskiewska, zapiekanka, migdałowa, pieniąca się, rozmarynowa, wiśniowa, z dyni, dereniowa, z kopru włoskiego i miniporadnik dotyczący naturalnych sposobów kolorowania wódki. Dalej mamy dwadzieścia cztery likiery (m.in. różany, z wanilią, mleczny, z głogu, poziomek, piwa, miętowy lub jajeczny) oraz osiem wódek leczniczych, a wśród nich złota, miłosna i panieńska. Ludzka pomysłowość naprawdę nie zna granic, a już na pewno nie w kwestii surowców do wytwarzania alkoholu.
Należy jeszcze wspomnieć o jakości wydania. Książka ma moją ulubioną oprawę - niby miękką, a jednak usztywnioną tekturką. Papier jest gruby, biały, a strony mają ciekawie zaprojektowaną numerację. Niewątpliwym atutem, bardzo podnoszącym wartość „Samogonu”, jest bogaty materiał ilustracyjny. Niemal na każdej stronie zamieszczono przykłady wspaniałego rosyjskiego malarstwa, często z motywem alkoholu, biesiady, przedstawieniem społecznych zwyczajów, postaci władców lub zwykłych obywateli bądź też krajobrazów. Wśród zaprezentowanych artystów znaleźli się m.in. Wasilij Pierow, Wiktor Wasniecow, Władimir Liubarow, Wasia Szulczenko, Konstantin Makowski, Aleksiej Korżuchin, Walerij Jakobij oraz Ilja Riepin. Oprócz malarstwa pojawiają się także radzieckie plakaty propagandowe, satyryczne rysunki oraz fotografie, w tym policyjne zdjęcia nielegalnych polskich bimbrowni.
Wszystkim pijącym i niepijącym tę lekturę polecam. Pierwszym raczej ku przestrodze, drugim głównie jako ciekawostkę i rozrywkę. Język tych samogonowych opowieści jest lekki i zabawny, choć można w nim również wyczuć nutę żalu... Za przepitymi milionami? Za utopionymi w destylatach żywotami jednostek i całych rodzin? Przy okazji szampańskich karnawałowych zabaw lub weekendowego sączenia drinków w zadymionych klubach nie zaszkodzi zdrowy rozsądek i odrobina refleksji. Po tej lekturze jest ona chyba nieunikniona, jak dla niektórych „syndrom dnia następnego” po mocno zakrapianej imprezie. Osobom spodziewającym się nieuchronnego kaca dedykuję fragment o popularnej w Moskwie w latach 60. XX wieku legendzie dotyczącej Chruszczowowskiej „doskonałej” wódki, która miała nie wywoływać nieprzyjemnych efektów po jej nadużyciu: „Projekt podobno miał kryptonim SW (Specjalna Wódka), a zaangażowane w niego miały być moskiewskie i kijowskie instytuty naukowe oraz najtęższe radzieckie umysły.
Worki Filtracyjne
Wykonany z naturalnej, wytrzymałej tkaniny, wielorazowy worek do filtracji o pojemności 1,2 L. Profesjonalna filtracja nastawów - przy wykorzystaniu naszego worka do filtracji w wygodny i szybki sposób przeprowadzisz proces filtracji nawet w najcięższych warunkach!
Worek wykonany jest z naturalnej, wytrzymałej tkaniny niewchodzącej w reakcję z alkoholem - nie musisz więc obawiać się o zmianę zabarwienia, smaku lub koloru swoich trunków! Wielokrotne wykorzystanie - worek nadaje się do wielokrotnego użycia - wystarczy, że po zostanie wypłukany, a następnie wysuszony.
Worek pasuje idealnie do słojów o średnicy wlewu 120 mm, z plastikową zakrętką, które znajdziesz w naszej ofercie (133502). Worek do filtracji nalewek pozwoli Ci na przeprowadzenie profesjonalnej filtracji nastawów, bez obaw o rozlanie trunku lub przedostania się do niego niechcianych frakcji. Worek wykonany jest z naturalnej, wytrzymałej tkaniny niewchodzącej w reakcję z alkoholem dzięki czemu nie musisz obawiać się o zmianę zapachu, koloru czy smaku swoich trunków. Produkt nadaje się do wielokrotnego wykorzystania - po użyciu należy go wypłukać i wysuszyć.
Gumkę wszytą w rant worka naciągnij na rant słoja, tak aby worek pod wpływem nalewki nie wpadł do środka pojemnika. Nastaw wlej tylko do głębokości worka i nałóż zakrętkę, aby podczas filtrowania nie ulatniały się cenne aromaty. bawełna.
Płatki Dębowe
Płatki z tej serii są bardziej aromatyczne od standardowych francuskich chipsów. Najlepszy wynik smakowy uzyskamy mieszając kilka rodzajów płatków dębowych.
- Aroneo Doucer - płatki aromatyczne - aromaty karmelu, wanilii, świeżo pieczonego chleba.
- Aroneo Intense - płatki aromatyczne - to intensywne aromaty migdałów, kakao, skórki chleba, piernika, przypraw, lukrecji.
- Aroneo Fraicheur - płatki taniczne, garbnikowe - aromaty przypraw z lekkim karmelem.
100g płatków dębowych zalewamy alkoholem 500ml np. bimber, whisky, cognac lub wódka i odstawiamy na kilka tygodni. Powstała esencja wystarczy nam do zaprawienia nawet 50 litrów destylatu i 300 litrów wina.
tags: #filtracja #bimbru #chlebem #proces

